Naczelny spąsowiał. Gęsina wymownie spojrzał w górę, jednocześnie stanowczym gestem odpychając dziewczynę. Zapadła niezręczna cisza.
– Mały remoncik robimy – oświadczył Naczelny głosem możliwie spokojnym.
– Pierwsze słyszę – wtrąciła Anna, podkopując plan szefa.
– Eee, bo… to nagle tak wyskoczyło, ci z góry nas zalali i sufit cały w zaciekach – doprecyzował szybko i wypuścił powietrze. Miał nadzieję, że kobieta da za wygraną i nie wyskoczy z teorią spiskową, że niby to redakcja zajmuje dwa ostatnie piętra. Tyle że akurat ta teoria spiskowa miała solidne poparcie w faktach. Detal.
– Ale z pewnością pana policjanta nie sprowadza do nas renowacja sufitu. – Zaśmiał się nieszczerze Ojciec Mrok, uniemożliwiając dziewczynie wyartykułowanie kolejnych spostrzeżeń, a widząc, że nie zamierza opuszczać pomieszczenia, rzekł – Anno, idź gdzieś, na kawę czy co, bo musimy z panem porozmawiać na osobności.
Rzuciła mu wredne spojrzenie i ociągając się, wyszła.
Zostali sami, Gęsina, Naczelny i Kserograf.
– Ja tam na górze słyszałem, jak ktoś mówił coś o krwi? – zauważył policjant.
– Pewnie się jakiś niedołęga skaleczył pędzlem, to literaci, nie budowlańcy, nie ma się czemu dziwić. Jeśli wiedzą, gdzie jest sufit, to już jest postęp, gdyż zwykle bujają o wiele wyżej. Wie pan, o czym mówię?
nie wiedział?
– Poszukuję kobiety – wypalił nagle.
Naczelny aż cofnął się o krok z wrażenia i przeczesał dłonią włosy na głowie.
– Wie pan, specjalistą w tej materii nie jestem, ale za mojej młodości do takich celów najlepsze były dyskoteki, kawiarnie, kina, a na pewno nie redakcje literackie. Może pan pomylił piętra, agencja „Czarodziejka” mieści się piętro niżej?
– Nie, nie – jąkał Gęsina, machając łapami. – Zupełnie się nie zrozumieliśmy. Szukam konkretnej kobiety.
– Uciekła i zostawiła z dzieciakiem, nie daj Boże, takie te baby teraz są. – Naczelny pokręcił współczująco głową. Położył dłoń na ramieniu osłupiałego mundurowego. – Bez paniki, kobiet są miliony, a za mundurem jak to mówią. Mam pomysł, pan zejdzie piętro niżej i powie, że jest z Qfantu, a dostanie pan dziesięcioprocentowy rabat. My mężczyźni musimy się wspierać – skończył, puszczając perskie oko.
– No wie pan co! Jak pan śmie nakłaniać policjanta do korzystania z burdelu?! To skandal, ja sobie wypraszam, jestem wzorowym katolikiem i obywatelem – Gęsina wrzeszczał, jakby go ktoś oblał wrzątkiem.
– I pan się dziwi, że odeszła? Kobiety nie lubią nadpobudliwych. Może jeszcze ją pan bronią straszył? Bo widzę, że z pana typ maczo.
– Jeszcze jedno słowo i pana skuję – warknął Gęsina. – Za robienie sobie kpin z władzy.
Naczelny chciał dodać, że nie lubi takich zabaw, bo ma alergię na futerko, ale postanowił się zamknąć, gdyż przypomniał sobie, że na piętrze koledzy tną trupa piłką do metalu.
– Chciałem tylko pomoc – rzucił uspokajająco.
– Jesteś pan jakiś psychiczny czy co? Co o za miejsce? Ta się na mnie rzuca jak głodny na suchary, rozmowę prowadzimy w schowku na szczotki, naczelny bawi się w burdelmamę!
– Na ksero – wtrącił Naczelny. – To jest schowek na ksero.
– Jestem na służbie, szukam przestępczyni, mam mówić wolniej czy tak wystarczająco dobrze?
– No to dlaczego zaczął pan od życia prywatnego? – Naczelny ewidentnie przeginał, ale był w tym niezły.
Policjant wyszarpnął zza pazuchy pocztówkowych rozmiarów zdjęcie.
– Poznaje ją pan? – zapytał.
Pokoik zrobił się nagle jeszcze ciaśniejszy. Piotr zwany Mrokiem spróbował poluźnić nieistniejący kołnierzyk.
– Tak, chyba tak. – Wziął do ręki fotkę. Widniała na niej czarnowłosa dziewczyna, uśmiechnięta dosłownie od ucha do ucha, wystawiająca kciuk w powszechne znanym geście.
– Wie pan, gdzie mogę ją znaleźć?
Owszem, wiedział. Na pierwszym piętrze, ciętą na kawałki przez kolegium redakcyjne.
– Wie pan, zwolniliśmy ją, mam gdzieś adres domowy.
– Pan się nie trudzi, już tam byliśmy. Rodzice powiedzieli, że pojechała do Warszawy, do redakcji, odzyskać jakiegoś Bohuna, ponoć go wygrała w konkursie fotograficznym. Właśnie na waszej stronie konkursowej jeden z poszkodowanych ją odnalazł.
– O co jest oskarżana?
– Wyłudzenia autografów od znanych pisarzy pod groźbą wieszania akumulatora na jajach; bez względu na płeć; szantaże moralne, haracze książkowe od wydawców, molestowanie seksualne przez uszy, liczne porwania literatów i dziennikarzy w celach konsumpcyjnych, przemyt literatury transylwańskiej, świadczenie nielegalnych usług astrologicznych oraz wielokrotne morderstwo bułgarskiego eseisty Michaiła Smachdobri.
– A to taka porządna dziewczyna się wydawała – skłamał Naczelny, zupełnie nie zdziwiony litanią grzeszków byłej współpracowniczki.
– Jechała po Bohuna, którego wygrała – Policjant powrócił do drażliwego tematu. – Miała go odebrać w redakcji.
– To widocznie nie dotarła, bo od dwóch tygodni jej nie widziałem.
Matko noc, tylko niech nie mówi, że chce się rozejrzeć, plis, plis. Naczelny powtarzał w myślach to zdanie jak mantrę.
– Czy mogę… – zaczął policjant, czym wywołał skurcz żołądka u swojego rozmówcy – …się rozejrzeć?
– Tak, oczywiście – odparł Naczelny, kręcąc głową i wpadając w lekki letarg. W ostatnim przebłysku świadomości pomyślał, że gdy marzył o wielkich celach, to nie miał na myśli cel więziennych.
Obaj ruszyli do wyjścia, co spowodowało, że zaklinowali się między kserografem a ścianą. Mocowali się kilka sekund, ale nic to nie dało.
– Może pan się cofnie – zaproponował Naczelny. – A ja pójdę pierwszy?
Policjant posłusznie zrobił krok do tyłu i zaczął iść gęsiego tuż za gospodarzem. Naczelny otworzył drzwi silnym pchnięciem, zupełnie zapominając, że odbijają do tyłu, oraz o wystających gwoździach, którymi była przymocowana tabliczka z napisem „ksero”.
Łupnęło zdrowo i jakby coś jęknęło. Naczelny zastygł, doznając astralnego olśnienia, szkoda że zbyt późno. Zamknął oczy i nasłuchiwał jakichkolwiek odgłosów życia. Bezskutecznie.
– Co jest szefie? – zapytała Lau. – Paraliż jakiś?
Otworzył oczy. Za oknem leciała wrona. Czy zobaczy jeszcze w tym roku wronę?
Zadudniły schody. Pojawił się Tomasz, cały ubabrany na czerwono.
– Sufity maluje się na biało – zauważyła natychmiast DT.
On jednak nie zważając na docinek, podszedł do Naczelnego i oświadczył:
– Zrobione, popakowane, tylko wysłać i po sprawie.
– Nie zwijajcie jeszcze sprzętu. W kseroroomie mamy drugi, identyczny problem – oświadczył Naczelny, wpatrując się martwym wzrokiem w okno.